Sycylia – pomysł na krótki trip

lis 30, 2023

Dzisiaj wpis będzie mało bieszczadzki ale w myśl hasła „Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady” – to i my – mieszkańcy też musimy od czasu do czasu gdzieś naładować baterie. Dziś pomysł na krótki trip na Sycylię.

Listopad to w świecie bieszczadzkich przewodników i tych, którzy pracują w branży turystycznej czas na urlop i zasłużony odpoczynek. Ja w tym roku wybrałam Sycylię – największą wyspę na Morzu Śródziemnym, położoną we Włoszech. Na jej terytorium znajduje się Etna – najwyższy aktywny wulkan na terenie Europy.

Bilety lotnicze z krakowskich Balic zakupiłam w wrześniu za niecałe 500 zł. Wylot w sobotę o godz. 9.05 a powrót we wtorek chwilę po 20.00. Godziny celowo dobrane tak by zarówno cały dzień przylotu i odlotu móc jeszcze wykorzystać bez ponoszenia kosztów za nocleg.

No ale nie wszystko poszło zgodnie z planem…

Tuż przed wejściem na pokład samolotu okazało się, że …. nie mam dowodu osobistego. Niestety dzień wcześniej z obawy przed złodziejami robiłam ksero dowodu i w pośpiechu nie zabrałam go z szyby scanera. Moje współtowarzyszki podróży  miały nietęgie miny a ja śmiałam się sama z siebie nie wierząc jeszcze do końca, że serio nie polecę na ten wyczekiwany urlop.

Ale stało się.

Postanowiłam jednak tak łatwo się nie poddawać. Po sprawdzeniu możliwości przelotów okazało się, że następnego dnia z Modlina do Katanii wylatuje samolot o godz. 6.05 i o 9.00 byłabym już na miejscu i do tego bilet jest w rozsądnej cenie. Więc szybko ogarnęłam dostarczenie dowodu osobistego autobusem do Krakowa, o godz. 21.07 pociąg z KRK do Nowego Dworu Mazowieckiego, stamtąd już rzut beretem do Modlina i oto po całonocnej podróży usiadłam w samolocie i zasnęłam 🙂

Niedziela to jakiś koszmar do podróżowania komunikacją miejską po Sycylii.

Od razu po wyjściu z samolotu i spotkaniu z dziewczynami zaczęłyśmy zwiedzanie. Pociągiem wzdłuż wybrzeża pojechałyśmy do Taorminy. I jeśli narzekacie na opóźnienia pociągów w Polsce to ten na długości około 50 km dorobił się opóźnienia 30 min. Stacja kolejowa w Taorminie mieści się w znacznym oddaleniu od starówki a nam nie chciało się iść taki kawał pod górę więc czekałyśmy – jak się okazało – na autobus widmo – do Castelmola. Po niespełna godzinie udało się złapać autobus do centrum a stamtąd już nie ryzykując utraty czasu wzięłyśmy taksówkę i mega krętą drogą wyjechaliśmy na sam szczyt gdzie znajduje się małe ale nadzwyczaj urokliwe miasteczko Castelmola. Sprawia ono wrażenie jakby było usadowione na jednej wystającej skale. Rozpościerają się stąd niesamowite widoki na wyspę, turkusowy ocean i nieco dymiącą Etnę.

Stamtąd zeszłyśmy ścieżką Saracenów aż do samego morza pokonując tysiące schodów. Bardzo polecam ten szlak, z uwagi na to, że trasa jest bardzo widokowa no i proponuję jednak wyjechać na górą i nią schodzić  a nie na odwrót 😉

Po zejściu na plażę przeszłyśmy jeszcze na malutką wyspę Isola Bella, na której znajduje się rezerwat przyrody.

Czas na powrót do Katanii. Na przystanku czwórka Niemców oznajmia nam, że stoją już od godziny i nic nie przyjechało. Nauczone doświadczeniem 😉 szybko wyruszamy 2,5 km. długości drogą do stacji kolejowej w Taorminie i stamtąd jedziemy do Katanii. Jednak opcja podróżowania pociągiem sprawdzała się najlepiej ! Jeszcze tego dnia wieczorem w centrum w niewielkiej knajpce Magna Sicily jemy pyszny makaron, pizzę i mix usmażonych we fryturze owoców morza. Pyyyyszne. Do tego po kilka aperoli 😉 polecam tą miejscówkę bo jedzenie naprawdę super i dobre ceny.

W poniedziałek wybrałyśmy się na targ rybny.

Wybierając się z rana do centrum Pescheria di Catania możemy zobaczyć targ rybny. Jeśli ktoś ma wrażliwy nos i serce na wciąż żywe ryby, kalamary i jeszcze inne małe stworzenia to może to być to dla niego trudne doznanie.

Chyba dla odwrócenia uwagi uliczki w tym miejscu (ale też i w innych miejscach) są przystrojone podwieszanymi kolorowymi parasolkami. Dla fotografów gratka 🙂 Na targu można kupić świeże owoce morza ale trzeba je sobie samemu w domu przygotować. Handlujący dla zachęty częstują np. surowymi krewetki – zdecydowanie wolę usmażone 😉 Na mule się nie skusiłam. Miejscowi oferują również słoiczki słodkiej pasty di pistachio (zjadałbym chyba każde ilości) – polecam na prezent oraz limonchello (nalewka z limonki).

Następnie pojechałyśmy do miejscowości Syrakuzy – również jako opcję dojazdu wybrałyśmy pociąg. Po drodze po raz pierwszy w życiu widziałam flamingi! Wszyscy polecali to miejsce ale mnie jakoś nie zachwyciła. Tu skusiłyśmy się na brioszkę, czyli lody w bułce. No cóż. Wolę lody z szarlotką 😉

Ostatni dzień zostawiłyśmy na Etnę.

Szczerze mówiąc jakoś sceptycznie byłam nastawiona na to by na nią pojechać bo wiedziałam, że tego czasu będzie zbyt mało jak dla mnie i że dla niej przyjechałabym tu ponownie.

No ale zapadła decyzja, że wynajmujemy samochód na lotnisku (to był dzień powrotu do Polski) i jedziemy. Początkowo wynajęłyśmy samochód za pośrednictwem portalu Discovery w wypożyczalni B-Rent za 77 zł ale okazało się, że nie mamy karty kredytowej i niestety wyjdzie nas to znacznie drożej. Ostatecznie za wynajem samochodu z ubezpieczeniem, możliwością prowadzenia samochodu przez 2 kierowców i zatankowaniem (gość za to, że nam zatankował samochód doliczył sobie 3 Euro 🙂 zapłaciłyśmy 370 zł. Dużo niedużo ale byłyśmy niezależne. Samochód nowy, pachnący. Z lotniska do parkingu Piazzale Rifugio Sapienza na południowej stronie Etny jedzie się około 1 godziny. Pierwszy szok jakoś mija i udaje się przez te wszystkie ronda i skrzyżowania jakoś przejechać (w ruchu ulicznym ma się wrażenie, że nie panują żadne zasady. Będąc przyzwyczajonym, że w Polsce pieszy ma pierwszeństwo to tu z takim nastawieniem szybko można stracić życie). Po drodze mijamy pierwsze pola lawy i pojawia się pierwsze wow. W miarę podjeżdżania do góry krajobraz staje się coraz surowszy – ziemia jest czarna od pyłu ale jesienne barwy drzew niesamowicie z nią kontrastują.

Zobaczyć czynny wulkan to moje marzenie.

Etna niedługo przed naszym przylotem wybuchła ale potem się uspokoiła. Miałyśmy wynajęte mieszkanie w Katanii z tarasem, z którego Etnę widziałyśmy w całej swojej okazałości. Przez cały pobyt pogoda była piękna i ani razu chmury nam jej nie przysłoniły. Codziennie rano wstawałam i pierwsze co to szłam patrzeć czy ją widać i czy dymi 🙂 Bo dymki puszczała cały czas.

Parking na Piazzale Rifugio Sapienza kosztował 1,20 euro/godz. Temperatura na górze była niższa jakieś 10 stopni niż na dole. Stąd można wyruszyć samochodami terenowymi na główny krater czy też wyciągiem krzesełkowym, który swoje czasy świetności ma już dawno za sobą. My ograniczyłyśmy się do chodzenia wokół tych niżej położonych kraterów. Jest ich tu sporo i ciekawostką jest to, że na mapach raczej nie podaje się wysokości bo Etna przez swoje wybuchy rośnie cały czas (teraz ma ok. 3357 m n.p.m.) ale obok kraterów podaje się rok w którym nastąpiła z niego erupcja.

Etna zrobiła na mnie ogromne wrażenie! I niesamowite jest to, że pomimo tego, iż jest to najwyższy i największy stożek wulkaniczny w Europie, że jest chroniony przez Park Regionalny Etna i że jest to obiekt wpisany na listę UNESCO to nikt nie pobiera opłat z tego tytułu! A krajobraz jest kosmiczny. Przeważa czerń ale ziemia generalnie jest kolorowa bo i żółta, rdzawa, zielona … Nie pachnie. Choć wydawało mi się, że to nierozerwalne dla czynnego wulkanu. Pomimo tej surowości zadziwia ilość różnych kwiatów i roślin – zwłaszcza żółtych kęp sukulentów. W niektórych miejscach rosną piniowe lasy. Co ciekawe to całe podłoże jest ciepłe! I nie wiem czy to efekt słońca (ale aż tak nie grzało) czy dlatego, że to jest wulkan. Czasami wręcz buchało tym ciepłem. Niesamowite uczucie. Spędziłyśmy na Etnie 3 godziny. Jak dla mnie za mało. Przy parkingu są sklepiki z pamiątkami. W drodze powrotnej Etna zaczęła wyrzucać czarne kłęby dymu 🙂 Droga powrotna samolotem minęła już bez żadnych komplikacji 😉

Czy warto było?
TAK. Listopad to świetny czas na wyjazd na Sycylię. Widzę same plusy: piękna pogoda (20-24 stopnie było podczas naszego pobytu ale po naszym wylocie Etnę pokrył śnieg), mało ludzi, dzięki czemu mam zdjęcia wulkanu bez tysięcy ludzi na niej, brak problemów z wejściem gdziekolwiek, na Etnie była piękna kolorowa jesień, przystępne ceny, pyszna kuchnia. Jeśli planujecie tam lot samolotem to rezerwujecie miejsca przy oknie w rzędzie A – wtedy macie dużą szansę, że przylatując do Katanii zobaczycie Etnę oraz Stromboli w całej swojej okazałości (samolot ją okrąża).
Minusem była mniejsza ilość połączeń autobusowych niż w sezonie ale jeśli wykażecie się kreatywnością i cierpliwością to wszędzie dojedziecie 😉